Archiwum 31 sierpnia 2015


sie 31 2015 Sercowe rozterki
Komentarze: 0

Lato! Co tu dużo mówić, ciepło słońce, uśmiechnięci ludzie. Od razu chcę się żyć, wszystko bardziej ciesz i nawet ludzie są jacyś milsi.
Zastanawiam się czy inni też takmają, ale ja za każdym razem gdy tylko widać pierwsze promyki słońca i rozkwitają kwiaty, zaczyna mieć potrzebę "zakochania" się w kimś. Zwykle są to bardzo krótkie znajomości, mówiąc bardzo krótkie mam na myśli jednodniowe. Znaczy no jednodniowe, wiecie jak to jest. Poznajesz kogoś kto ma "to coś", chwile gadacie, no po prostu bratine dusze xD, wymieiacie się telefonami, a potem umawiacie na piwo. Po wyjściu i obgadaniu całego wszechświata dociera do Ciebie, jak mało łączy Cię z osobą po drugiej stronie stłu. Więc na tym w sumie wasza znajomość się kończy. Potem utrzymujecie kontakt na fb, bo wzajemie uważacie się dalej za bardzo cikawe osomy. No i jak dobrze pójdzie to zdobywasz kolejnego znajomego z którym możesz umówić się na piwko wieczorem ;].
No i fajnie, przecież o to chodzi, żeby poznawać jak najwięcej wartościowych ludzi. Czasem zdarza się też tak, że ta druga osoba jest dla ciebie, a ty dla niej, tak pociągająca fizycznie, że lądujecie razem w łóżku. Jest to albo jednorazowa akcja, albo przez pewien czas spotykacie się na seks, ale maksymalnie do miesiąca casu, dzieje się to samo, co we wcześniejszym przypadku. Czyli znów grono twoich piwnych przyjaciół się powiększa.
No i o to generalnie chodzi. Każdy szczęśliwy singiel zrozumie, uszanuje i nawet trochę pozazdrości ;]. W końcu każdy z nas walczył o to ze światem przez jakiś czas. O ten spokuj panujący między imprezami, o tą harmonię w ogólnym nieładzie.
Tylko, że ostatnio było trochę inaczej. Spotkałam gościa w autobusie, nie wiedziałam na którym przystanku wysiąść. Chwila gadki, wymieiliśmy się telefonami, no i kilka dni później umówiliśmy się na piwo. Standardowa procedura. Facet w moim typie, wyglądający na zainteresowanego moją osobą, więc jest opcja, że ta znjomośc zakwalifikuje się do tych domiesięcznych :P. No właśnie przecież wiem co robić i jak jest zawsze ale... no właśnie ale. Tym razem jest trochję inaczej. Ja nie mówie, że jakieś wielkoe "zakochanie od pierszego wejrzenia" czy coś. Żadnych wielkich fajerwerków, drżeia ziemi czy cokolwiek. Wtedy sprawa pewnie byłaby prostrza. Ale tutaj pojawia się ciche zainteresowanie. Najpierw bardzo malutkie, ale z każdym razem odrobinkę rośnie. Hmm no nie wiem, co z tym zrobić. Czy samo zainteresowanie wystarczy by zniszczyć stary pożądek? A może lepiej sobie odpuścić i poczekać, aż spotkam "tego jedynego", w którym zakocham się na zabój? Tylko pojawia się wielka niewiadoma. Czy takie pierdolnięcie wogóle istnieje? Tak wiem, oczywiście że istnieje, przecież tyle książek, piosenek wierszy i poematów o tym napisano. Każdy film musi mieć jebany wątek romantyczny. I zawsze są fanfary, serduszka uginanie nóg i wielkie obietnice. I tak wiem połowa inernetu tu przeżyła i powinnam czekać!! Tak wiem to wszystko tylko...zastanawiam się czy ja tego po prostu nie widze inaczej niż większość osób. Może to co czuje, przypływ dopaminy w mózgó i mokre majtki na jego widok, może właśnie to jest te wasze zakochanie. Wcale ie takie specjalne i szczególne. Zwyczajna praca mózgu pod wpływem niektórych hormonów, dążąca końcowo do wydłużenia gatunku. Tylko jeśli to o to chodzi, to po co ktoś zrobił z tego taką magię? Chyba tylko po to, by ludzie którzy wiedzą jak działa nasz mózg, nigdy nie mogli się zakochać od tak po prostu :P

rozkminyzuzy : :